Wtorek, Szósty Dzień Sierpnia. Roku Pańskiego Dwatysiącedziewiętnastego. 8.
Napisałam do Różdżki.
Mojej Bratniej Duszy, Mojego Starszego Smoka, Mojej Przyjaciółki Wróżki.
- Jesteś gotowa na sesję?
Nie odpisuje. Robię sobie kawę, ale nie wiem po co, bo nie pijam kawy. Nie zaczynam dnia od kawy. Bardziej wiem dlaczego ją robię.
Pewnie dlatego, że jest taka dobra, świeżo-mielona, ze spienionym gorącym mleczkiem, bez kamyczka białej śmierci, pachnąca i w modnej szklance, bosze, brzmi jak uzależnienie… Lecz się!, wzdrygam się… Ach… Smakuje jak tiramisu, mogę ją jeść łyżeczką, jak ubite obłoczki…
- Jestem, tylko jest Mama, ale to jeszcze chwilę – odpisuje Różdżka.
- W porządku. Mamy czas – ze szklanką wychodzę na bujany fotel na tarasie…
Zapominam o delektowaniu się, szybko wypijam i kawę, i pianę.
Różdżka też jest szybko gotowa,
- To już była końcówka pobytu – śmieje się. Zaczynamy.
Misy czekają już rozstawione od wczoraj.
Na cienkim dywanie przyściełanym błękitnym prześcieradłem. 7 mis. Dzwon. I inne instrumenty…
7 magicznych kamieni z zatopionymi w ich sercach fragmentami Matki Ziemi. Różdżka nie wie, że kupiłam je specjalnie z myślą o niej, przed naszą pierwszą sesją Reiki. Dookoła zbiór innych skarbów, mierzę je wzrokiem, by… nie zmienić położenia żadnego z nich. Panuje harmonia.
Po uzgodnieniu szczegółów głośności obie zamykamy usta. Różdżka jeszcze oczy.
Pierwsze uderzenie, mruczy.
Potem jeszcze coś komentuje i się zamyka. A ja się otwieram, to moja muzyka, wprost z mojego serca, przez krawędzie Mis, prosto do głośnika. Ach, ta technika…
Na moment tracę poczucie czasu i przestrzeni. Do świadomości przywołuje mnie pierwsze od kwadransa przełykanie śliny. Zmieniam nastrój, uspokajam sesję. Niedługo kończymy.
- I co powiesz? – za szybko się wyrywam, nie mogąc doczekać się reakcji.
- Jestem zachwycona, ale daj mi ochłonąć i dojść do siebie.
Po chwili opowiada o wibracjach, których nie da się opisać słowami, o odmiennych odczuciach w Czakrach i przypisanych im częściach ciała. O przygodzie… piękne przeżycia.
Ja w międzyczasie urywam fragmenty z pawiego piórka, które znalazłam w dżungli na południu Indii, robiąc z nich pędzelek.
Potem wysypuję zawartość jednej z materiałowych torebeczek na biżuterię, na mojej dłoni ląduje 7 wielkich nasion nieznanej rośliny, wyglądają trochę jak owoce dzikiej róży.
Różdżka opowiada o dawnej przygodzie na Kubie.
Jak piła kawę gęstą jak smoła i słodką jak.. cukier i jak radziła sobie z wilgotnością powietrza.
Ja wkładam palec wskazujący w małą kupkę piasku z muszelek z dna torebeczki, a w tym samym momencie Różdżka zaczyna opowiadać o morzu!
Ha! Jakby dokładnie wiedziała, że i ja byłam teraz na sekundę nad morzem! Morzem Arabskim, na lewym wybrzeżu Indii.
Piasek i Sól.
Myślałam, że nie przyleciały ze mną, a tu proszę, pasażerowie na gapę… Miło. Tak miło nam się rozmawia. Bardzo miło. Zawsze miło. Śmiejemy się z niezwykłej więzi, jaka nas łączy.
Różdżka wspomina, jak kilka miesięcy temu dzwoniła zapytać, czy dziś śpiewałam, bo czuła moje wibracje, nie myliła się, byłam wtedy na spacerze w lesie z małą dziewczynką z wioski, robiłyśmy wianki z kwiatów, Ona pokazywała mi jadalne rośliny, gdy zaczął padać deszcz schroniłyśmy się pod drzewem, a Jency poprosiła:
- Zaśpiewasz mi piosenkę w swoim języku?
- Z przyjemnością – odpowiedziałam z łzami w oczach.
Niebo błękitne nad nami, a wokół pole i las, słońce się do nas uśmiecha, a nocą tysiące gwiazd. Ah, Zamojskie, jakie cudne, gdzie jest taki drugi kraj, tu przeżyjesz chwile cudne, tu przeżyjesz życia maj…
Energia nie zna dystansu, a wibracje mojego głosu dotarły z Indii do Zamościa.
- Wiesz, może Ty powinnaś bać się tych moich zdolności, może ja nawet sama jeszcze nie jestem świadoma wszystkich swoich możliwości? – Różdżka zaśmiała się dźwięcznie, jak bajkowa Wróżka, zawsze się tak śmieje.
Ciarki oblały całe moje ciało.
- Nie uwierzysz, co się stało! To piórko! Pawie piórko dotychczas mieniące się odcieniami zieleni zamieniło się w fioletowe!!!!
Spojrzałam szybko na okno, czy wyszło słońce zza zachmurzonego od rana nieba, czy to jakieś sztuczne światło mnie tu nawiedza, jednak nic, nic się nie zmieniło, nic, oprócz koloru pióra!
Fioletowy to kolor Czakry Korony, naszej bramy do Energii Wszechświata.
Nie ma takiego kontaktu między nami, w którym nie było kontaktu pomiędzy naszymi Energiami.
Przypomina mi się poranny Tarot i Karta Kontaktu, którą wybrałam.
Sprawdzam maila. Serce skacze mi do gardła.
Jest wiadomość.
Po miesiącu ciszy znów jest wiadomość. Znów stek bzdur i kłamstw. Znów manipulacja. Znów psychiczne molestowanie.
Wypadam z papierosem na dwór, głowę zalewa lawina myśli, płuca zalewa chmura toksyn.
Dzwonię do znajomego z policji, który zajmuje się sprawą.
Nie odbiera. Ja nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Nerwy. Przeszłość wyciąga po mnie swoją brudną łapę. Gdzie jest mój spokój? Znajdź swój balans…
Po kilkunastu minutach dostaję wiadomość zwrotną:
Śledztwo w toku. Jak tylko go namierzymy niezwłocznie zostaniesz poinformowana o szczegółach. Trzymaj się.
Tylko Yoga.
Tylko Yoga może mnie teraz uratować.
Idę ćwiczyć.
Znajdź swój balans.
śāntiḥ śāntiḥ śāntiḥ